wtorek, 30 grudnia 2014

2. W najlepszym wypadku zaufanie jest próżnym zajęciem. W najgorszym może doprowadzić do śmierci.

„..miłość i nienawiść powinny być wyrażnie oddzielone
 i znajdować się na przeciwległych krańcach skali."

- 17 Lat Później

Z lustra patrzyła na mnie dziewczyna o dziwnych oczach, nie myślcie sobie, że była jakoś wyjątkowo piękna czy coś, bowiem patrzyła na mnie długowłosa szatynka o delikatnych rysach twarzy. Po raz kolejny spojrzałam krytycznie na odbijającą się w lustrze dziewczynę, miałam na sobie zieloną krótką sukienkę bez pleców i do tego czarne szpilki.
- Dlaczego dałam się na mówić na tą durną imprezę?! - krzyczałam w myślach. Oczywiście wszystkiemu winna była moja kochana Jess, która potrafi być bardzo przekonująca, jeśli czegoś chce. Z westchnieniem spojrzałam na swoją komórkę, było 15 po dziesiątej Jess będzie tu lada chwila, jak tylko to pomyślałam rozległ się wkurzający hałas, który podobno był dzwonkiem do drzwi. Ostatni raz rzuciłam swojemu odbiciu krytyczne spojrzenie, po czym zeszłam na dół.
Jess czekała na mnie w salonie, miała na sobie czerwoną mini, która idealnie kontrastowała z jej czekoladowymi włosami, no i tradycyjne założyła też wysokie buty na obcasach których swoją drogą wogóle nie potrzebowała przy swoim wzroście 70. Obdarzyła moją osobę czujnym spojrzeniem jej niebieskich oczów, po czym uśmiechnęła się z satysfakcją. Moja twarz wykrzywiła się w wymuszonym uśmiechu, po czym wyszłam na dwór i skierowałam się w stronę samochodu Jess. Po krótkiej chwili dołączyła do mnie - Jest otwarty - powiedziała wsiadając za kierownice. Ruszyła od razu jak tylko się usadowiłam,  na siedzeniu pasażera, przez całą drogę nawijała o tym, jaka ta impreza będzie fajna, kto na nią przyjdzie i wogóle. Ja swoją drogą teatralnie milczałam,  od czasu do czasu prychając. Swoim zachowaniem próbowałam pokazać jak bardzo jestem nie zadowolona, ale Jess wogóle się tym nie przejmowała i ciągnęła dalej swoją opowieść jak to dwa lata starzy od nas chłopak do niej zarywał. W końcu jednak nie wytrzymała - Zachowujesz się jak małe dziecko, Mel - powiedziała .

- Mam do tego prawo, zostałam zaszantażowana i zmuszona iść na jakąś imprezę na którą nie mam żadnej, ale to żadnej ochoty iść - odcięłam się.

Jessica przez chwile milczała, po czym stwierdziła - Przecież nie celowałam do ciebie z pistoletu więc mogłaś spokojnie zostać w domu i spędzić ten jakże uroczy wieczór przed telewizją, a jednak siedzisz tu obok mnie.

- Mądrala się znalazła — powiedziałam z irytacją - to tylko szczegóły — dodałam.

Jess nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się triumfująco.
Chcąc nie chcąc odwzajemniłam ten uśmiech, reszta drogi zleciała nam na rozmowie.

- No i jesteśmy — powiedziała Jess zatrzymując się przy dużym budynku, przed którym stała wyjątkowo długa kolejka osób, w większości małolatów. Co z tego ze teoretyczne same nimi były, do osiemnastki wcale im tak nie daleko. Co prawda dzisiaj kończyłam 17 lat, ale to tylko nic nie ważny szczegół.

- Jess, przecież my tu będziemy czekać wieczność — powiedziałam, po raz setny przeklinając się w myślach za wyjście ze swojego przytulnego pokoju.

- Wcale nie, ta kolejka tylko wydaje się taka długa. Zresztą większość osób to małolaty, których odsyłają z kwitkiem, widzisz ? - wskazała w stronę wejścia.

Rzeczywiście ochraniarze właśnie odsyłali sporom grupkę ludzi, wyglądających na około 15-16 lat. Na ten widok poczułam letki niepokój przecież miały dopiero po 17 lat, były niewiele starsze od odesłanych dzieciaków.
Z minuty na minute kolejka przed nimi stawała się coraz mniejsza aż w końcu zostało przed nimi tylko parę osób, oczywiście za nimi była dość pokaźna ilość ludzi. Nawet nie zdarzyłam mrugnąć okiem a już stałam przed dość nie ciekawym typkiem, który był ochroniarzem. Na jego widok mój niepokój znacznie się powiększył, typek z pewnością nie zbudzał zaufania, był łysy, muskularny i bynajmniej nie jest to komplement, do tego był strasznie wysoki. Bezczelnie lustrował mnie wzrokiem, jego spojrzenie zatrzymało się o wiele za długo na głębokim gorsecie sukienki, przez który moje piersi wydawały się większe. Mimowolnie wzdrygnęłam się pod jego spojrzeniem, jeśli wcześniej czułam niepokój to teraz na pewno się bałam.
W końcu jednak wskazał mi ręką, że mogę wejść.

- Nie mam pokazać dowodu czy coś — spytałam zdziwiona.

- A co jesteś nie pełnoletnia ? Spytał z błyskiem w oczach.
Energicznie zaprzeczyłam ruchem głowy, na co typek uśmiechnął się obleśnie.
Niepewnym krokiem weszłam do środka, od razu ogarnął mnie zapach alkoholu i papierosów, na co skrzywiłam się nie znacznie, w przejściu czekała na mnie Jess.

- Co tak długo?! - warknęła zirytowana.

- Co ty taka ostra? - odpowiedziałam pytaniem.

Jess zamrugała gwałtownie, po czym powiedziała normalnym już głosem:

- Przepraszam, po prostu różne typki się tu kręcą, w dodatku paru obleśnych dziadków się na mnie dziwnie patrzyło.

- Już dobrze, rozumiem - uśmiechnęłam się.

- Chodźmy tańczyć! - wykrzyknęła łapiąc mnie za rękę.

Jess prowadziła mnie w jak mi się wydawało sam środek imprezy, w głębi parkietu tłum znacznie się zagęszczał i teraz musiałysmy się przeciskać, jak zdążyłam zauważyć Jess tarowała nam drogę do baru albo raczej próbowała tarować, wydawało się, że czym mocniej pchałyśmy tym bardziej zostajemy wciągnięte w wir spoconych ciał.

Po chwili zorientowałam się ze nie czuje jej ręki, spanikowana rozejrzałam się i zobaczyłam ją tańczącą z jakimś blondynem. Jak ona mogła mnie tu tak zostawić?!
Fakt ten blondyn jest niczego sobie, ale to nie zmienia faktu że mogła mnie przynajmniej uprzedzić. Wściekła tarowałam sobie drogę do baru, zadziwiające, ale teraz było mi o wiele łatwiej iść  po krótkiej chwili stałam już przed barem, niestety wydawało się ze wszystko, na czym można było usiądz jest zajęte. Zrezygnowana już miałam odejść, kiedy zobaczyłam wolne miejsce obok jakiegoś chłopaka. Z ulgą ruszyłam w tamta stronę, chłopak okazał się przystojnym rudzielcem o zielonych oczach. - Zmęczona? - spytał, kiedy siadałam.

- Nie masz pojęcia jak bardzo, wydaje mi się ze chyba z dobrą godzinę tarowałam sobie drogę tutaj - powiedziałam , wzdychając z goryczą.

- Skoro było aż tak źle to chyba potrzebujesz drinka — powiedział głośno probując przekrzyczeć hałas panujący w klubie. Nie czekając na moją odpowiedz przywołał barmana, który po chwili wrócił z dwoma kieliszkami. Do tej chwili nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo jestem spragniona, więc nie zadając sobie trudu, żeby zapytać co w nim jest, wypiłam połowę duszkiem.

- Tak wogóle to jestem Trevor — rzucił blondyn śmiejąc się
głośno na widok mojego na wpół opróżnionego kieliszka.

- Mel - odkrzyknęłam, podając mu rękę.

                                                ***
Kilka słów od autorki: Rozdział wyszedł krótszy niż sądziłam, fakt muszę przyznać ze nie wyszedł mi on najlepiej ;( ale wciąż próbuje wszystko jakoś poukładać w całość.
Obiecuje ze następny będzie ciekawszy i dłuży, jak zapewnie się domyślacie ciąg dalszy tego rozdziału pojawi się w następnym ;).

3 komentarze:

  1. Bardzo fajnie napisane! Uwielbia książki fantasty i muszę stwierdzić, że jesteś bardzo blisko. Na pewno dodam się do obserwujących. Zapraszam do przeczytania także mojej twórczości - http://lettheflow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie rozdział osobiście się podoba... powiem szczerze, że zawsze najgorszy jest początek kiedy to trzeba rozkręcić całą historię.
    Zastanawiam się, co to był za klub skoro na wstepie czekał zboczony ochroniarz, potem zapach papierochów i nieciekawe typy wyrywające do tańca. Widzę, że Mel w przeciwieństwie do Jess nie jest imprezowym typem.
    Ciekawi mnie ten Trevor. Mam wrażenie, że on ma odegrać w tym opowiadaniu jakąś istotną rolę. Zastanawiam się tylko po, której stronie stanie.

    Pozdrawiam
    Em

    OdpowiedzUsuń