środa, 8 lipca 2015

6. To, co wiesz o innych ludziach, jest zaledwie ułamkiem prawdy

    "Są trzy fazy ujawniania się prawdy. Najpierw prawda jest ośmieszana, potem spotyka się z gwałtownym oporem, a na koniec traktowana jest jako oczywistość."
    .

    Gdyby kiedyś ktoś mi powiedział to, co przed chwilą usłyszałam, wyśmiałabym go i prawdopodobnie zaproponowałabym wizytę u psychologa, ale nie dziś. Pomimo tego, że z początku nie chciałam w to wierzyć, zasłaniałam uszy jakby próbując nie słyszeć słów wydobywających się z ich ust, jego ust, pomimo tego, że kręciłam przecząco głową zarzucając im kłamstwo, na końcu, kiedy jedynym świadkiem moich łez był księżyc.... uwierzyłam.

    (...) Usiadłam wieczorem przy oknie, jak to miałam w zwyczaju robić już od dłuższego czasu, jeszcze za czasów Kate. Minął zaledwie dzień odkąd całe moje życie okazało się kłamstwem, taką samą bajką, którą wciska się dziecią, kiedy nie dają ci spokoju. Kłamstwa, kłamstłami, ale największym ciosem była i pozostaje jej śmierć. Kate, mojej ciotki, która opiekowała się mną całe życie, odkąd moi rodzice zginęli w wypadku lotniczym, albo przynajmniej tak sądziłam aż do wczoraj. Z chęcią był poznała tego, który powiedział, że prawda wyzwala, jestem pewna, że mam dosyć silne argumenty, żeby obalić ten wniosek, jednak nie zmienia to faku, iż zawsze sądziłam, że gdybym była jedną z bohaterek moich ulubionych książek fantasy, chciałabym znać prawdę, nie ważne jak bardzo byłaby okropna, jak bardzo by zmieniła moje życie, bo w końcu prawda jest przecież lepsza od kłamstwa, no nie? Bo życie w kłamstwie nie jest tak naprawdę życiem tylko jego marną namiastką, iluzją, która, kiedy zostaję zdjęta uderza w nas z dwojoną siłą. Dotąd, myślałam, że jestem silna, ale przecież każdy ma swoje granicę, jestem pewna, że gdyby Bella, że Zmierzchu bądź Nora z Szeptem dowiedziałyby się tego, co ja usłyszałam wczoraj, również by się załamały.
    Po dłuższym zastanawianiu, doszłam do wniosku, że prawdopodobnie każdy by się załamał, tak więc całkowicie normalne było to, że siedzę teraz na parapecie okna I nie zwracając uwagi na spływające mi po policzkach łzy, prowadzę jakże żałosną konwersencje, że sobą samą w głowie, bo wychodzi na to, że tylko sobie mogę ufać, nie ważne jak bardzo dramatycznie to brzmi. Znacie ten moment, kiedy musicie zrobić coś ważnego bądź macie naprawdę dużo na głowie a zamiast wziąć się w garść i zacząć działać robicie dokładnie coś odwrotnego? To właśnie robie ja, bo siedzenie na zimnym parapecie i bezmyślnie gapienie się w księżyc, zapewnię nijak, pomoże mi w podjęciu decyzji, co zrobić z moim dalszym losem. Chociaż i tak nic zrobić nie mogę, oczywiście oprócz czekania, co u mnie w ogóle się nie sprawdzi, bo nigdy nie byłam I zapewnię nigdy nie będę cierpliwią kobietą.
    Jedyne czego mi w tej chwili potrzeba to duże, ciepłe łóżko,

    żebym mogła się położyć się spać I udawać, że jestem wciąż to samą starą Melanie, której jedynym zmartwieniem był nadchodzący egzamin z matmy. Tymczasem mimo tego, że wyglądałam tak samo, nie licząc wielkich sinych worków pod oczami I tłustych włosów uczesanych w niedbałego kitka, w mojej sytuacji, mój, bądźmy szczerzy obrzydliwy wygląd był całkowicie zrozumiały. No bo jak ktoś może wyglądać dobrze I jednocześnie mieć świadomość, że ktoś chce cię zabić bez żadnego konkretnego powodu. Zwłaszcza jeśli twój potencjalny albo raczej twoi potencjalni mordercy są skrzydlatymi postaciami z książek fantasy, które wielokrotnie chciałbyś, żeby okazały się prawdą, a kiedy tak się staję masz ochotę je wszystkie spalić. Tak, może i lekko przeszadzałam, ale naprawdę miałam ochotę spalić wszystkie moje ukochane książki, czego oczywiście nie zrobię, bo.... po prostu nie dam rady. 
    -16 godzin wcześniej -

    Siedziałam w wielkim biurze w ogromnym, ale miękkim fotelu popijając teraz już letnie kakao, naprzeciwko mnie, po drugiej stronie czarnego stoliczka do kawy siedziala Natasza, która odkąd się tu zjawiły, przeglądała jakieś papiery i co kilka minut popijała swoją latte, z której pomimo upływającego czasu wciąż leciała para. W pokoju nie było nikogo innego oprócz nich samych. I nie licząc Mathildis, trzydziesto-paro letniej pokojówki, która jakąś godzinę temu przyniosła im napoję, po czym wyszła od razu po życzeniu im smacznego, nikt im nie przeszkadzał. - Nie, żeby było w czym – pomyślałam zirytowana.
    Od jakiś czterdziestu minut siedzę jak na szpilkach w każdej chwili spodziewając się... sama nie wiem czego. Ataku terrorystów? A może przystojnego dziennikarza z ukrytą kamerą, który powie, że to wszystko żart? Przez ułamek sekundy zobaczyłam Kate w kałuży krwi z szeroko otwartymi oczami, które były przerażająco puste.
    Nie, to w żadnym wypadku nie mógł być żart – stwierdziłam gorzko, próbując pozbyć się z głowy obrazu.
    Podniosłam wzrok na siedzącą naprzeciwko Natasze, która w tej samej chwili przewróciła następna kartkę jakiegoś dokumentu, mocno przy tym marszcząc brwi, wyglądała jakby w ogóle zapomniała o mojej obecności.
    Zirytowana spojrzałam na średniej wielkości zegar, który wybijał właśnie siódmą wieczorem. Minęły dwie godziny odkąd Natasza wyciągnęła mnie z pokoju gościnnego, o ironio w ogóle mi nie powiedziała, o co chodzi, domyśliłam się, że pewnie chodzi o sprawy związane z pogrzebem, policją i tym podobne, ale mimo że brzmiało to dosyć sensownie to było, aczkolwiek nieprawdopodobne, ponieważ minął zaledwie dzień od śmierci Kate, wątpliwe było to, że policja już teraz chciałaby mnie wypytywać. Sama Natasza wykluczyła taką opcję, kiedy mimowolnie powiedziała, że jest jest coś o czymś muszę jeszcze wiedzieć i że prawdopodobnie będzie to dla mnie szokiem, jakby sama śmierć Kate nim nie była – stwierdzialam.  Rozległo się pukanie do drzwi i poczułam lekki dreszcz ekscytacji na myśl, że wreszcie wrócił Francis.

    - Proszę. - powiedziała aksamitnym głosem Natasza. Potężne czarne drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem i już po chwili wyłoniły się za nich rude loki Mathildis, na której widok poczułam mocne rozczarowanie.

    Przyniosłam więcej ciastek, milady – oznajmiła podchodząc z talerzem pełnym słodkości do stolika, przy którym siedziałyśmy.

    Dziękuję ci, Mathildo – odpowiedziała Natasza, powracając z powrotem do papierów na stole.

    Mathildis dygnęła lekko i podeszła do miejsca gdzie siedziałam.
    Z wdzięcznością wzięłam kilka ciastek i wymamrotałam ciche dziękuję.
    Kobieta skinęła mi głową i odeszła w stronę drzwi, mówiąc, że mamy dzwonić, jeśli będziemy jeszcze czegoś potrzebowały. Popatrzyłam na czekoladowe ciastka wypełnione fioletowym kremem i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jaka byłam głodna. Jednak zanim zdarzyłam ugryźć ciastko, zamarłam z ręką w powietrzu, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju weszło dwóch mężczyzn, moje serce o mało nie wyskoczyło z piersi na widok Francisa.

    - Najwyższa pora – powiedziała Natasza, podnosząc wzrok znad papierów.


    - Jak zapewnię możesz sobie wyobrazić, miałem parę spraw do załatwienia – rzekł mężczyzna o blond włosach.

    Przyglądał się chwile kobiecie, po czym przeniósł wzrok na osobę siedząca naprzeciwko – Witaj Melanie.

    Dziewczyna nie odpowiedziała, patrzyła się na niego szeroko otwartymi oczami, upchniętymi od płaczu. Wcześniej miała tyle pytań, układała je sobie w głowie, ale jak tylko zobaczyła Francisa wszystkie wyparowały, teraz była przede wszystkim zagubiona, nie miała pojęcia co robić lub jak ma dalej żyć. Wiedziała jedno, nie ma zamiaru tam wracać, nawet po swoje rzeczy. Najwyżej pożyczy coś od Vannesy. Vanessa! Ona jej pomoże, jej rodzice przyjaźniły się z Kate, na pewno pozwolą się jej u nich zatrzymać, powiedzą co i jak, pomogą jej.

    - Melanie... - zaczął Francis – Nienawidzę siebie za to, co muszę ci powiedzieć, że po tak wielkiej tragedii będę zmuszony wymagać – przerwał szybko, jakby przypominając coś sobie.

    - Nic z tego nie rozumiem – oświadczyła, po chwili.

    I była to najszczersza prawda, nie chodziło jej o niezdarny monolog blondwłosego, ale o wszystko, nic z tego nie rozumiała. Kilka dni temu była nastolatką która spragniona przygód świętowała swoje siedemnaste urodziny z najlepszą przyjaciółką, a teraz jej ciotka nie żyje, jedyna bliska jej osoba, rodzina, nie żyję, a ona sama nie miała pojęcia co dalej.

    - Wiem – rzekł zmęczonym głosem mężczyzna.
    - Jest coś, co powinnaś, a wręcz musisz wiedzieć – kontynuował.

    - Zacznij może od początku, Francisie – odezwała się Natasza.

    - Co?, a od początku, tak – zamyślił się na chwile – A więc... -zaczął ponownie – Pozwólże ci opowiem historię Melanie, historie, która była początkiem...



    ***
    Tak, to już koniec, spokojnie tylko tego rozdziału. Niestety, jednak mam dla was złą wiadomość.
    Jak zapewnię zauważyliście, ten rozdział był wyjątkowy krótki, chyba najkrótszy z dotąd przeze mnie napisanych, przykro mi was powiadomić, że kilka następnych rozdziałów również takie będzie. Powodów jest kilka, ale głównym jest to, że są wakacje i te kilka tygodni będę miała zajęte.
    Przepraszam za to, że rozdział nie pojawił się w czerwcu, przyznaję, że to wina mojego lenistwa, cały czerwiec pracowałam i zazwyczaj byłam zbyt zmęczona, żeby chociaż jedno zdanie napisać, tak więc, jeszcze raz PRZEPRASZAM. Następny rozdział będzie w całości opowieścią Francisa, będzie w niej o początku wszystkiego, wojnie i rozlewie krwi aż wreszcie narodzin nadziei.
    Możecie się go spodziewać do 28.07!




6 komentarzy:

  1. No no :D To prawda jest dość krótki, ale ważne że jest :3 Hm..ciekawa jestem tej opowieści..z niecierpliwością czekam na nexta !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakos wybacze dlugosc rozdzialu - patrzac na jakosc. Rozdzial swietny, choc w tym momencie jestem bardziej ciekawa histori, ktora opowie Francis *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana,

    Od pierwszego zdania czekałam na punkt kuliminacyjny, czyli opowieść kim tak naprawdę jest Melanie i jakie zadanie ma przed sobą. Szczególnie zależało mi na opisie emocji bohaterki, a Ty spryciaro zakończyłaś rozdział trzema krokpami, za co jestem zła!!! Rozdzialik cudowny, mroczny, emocjonujący i obiecujący bardzo wiele.

    Pozdrawiam i czekam na więcej
    Em

    PS. Piękny szablon ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. It's a pity yoou don't have a donate button! I'd certainly donate to this fantastic blog!

    I suppose for now i'll settle for bookmarking and adding
    yur RSS feed to my Google account. I look forwad too brand
    new uppdates and will talk about this website with my Facebook group.

    Talk soon!

    Here is my website - web page ()

    OdpowiedzUsuń