wtorek, 28 lipca 2015

7. Początki zawsze mają w sobie coś bliskiego doskonałości. Dopiero później wszystko zaczyna się psuć

Witam wszystkich i zapraszam do przeczytania opowieści o początku...paru rzeczy ;), Jednak zanim to zrobicie proszę was o przeczytanie tego, co mam do powiedzenia, UWAGA, bo to bardzo ważne! Zacznę może więc od tego, że nie będzie rozdziału w sierpniu, to są te lepsze wieści. Zamierzam napisać kilkanaście rozdziałów w przód.... co znaczy, że przez dłuższy czas nic nie będę publikować, a mówiąc prosto z mostu, to następny rozdział pojawi się gdzieś w październiku. Dlaczego tak późno? Tak już wspomniałam, zamierzam napisać kilkanaście rozdziałów w przód a na to niestety potrzebuję czasu, a po drugie pod koniec września mam BARDZO ważne egzaminy, które będą mieć duży wpływ na moją ocenę końcową, która prosto mówiąc, zdecyduję o moim dalszym losie... tak więc, jak widzicie będę musiała poświęcić też dużą ilość mojego cennego czasu z mojego pięknego, młodego życia na... naukę. Yey! No dobra, nie będę was już dłużej przetrzymywać, zapraszam do czytania! 

                                                  ***

- " W życiu rzadko daje się określić dokładnie początek czegokolwiek, tę chwilę kiedy spoglądając wstecz,możemy z całą pewnością stwierdzić, że właśnie od tego wszystko się zaczęło. Jednakże czasami zdarza się,że los krzyżuje się z naszym codziennym życiem, zapoczątkowujac łańcuch zdarzeń, których konsekwencji nie potrafimy w żaden sposób przewidzieć. Właśnie o tym będzie historią którą ci opowiem, o początku... O początku wojny, która splamiła krwią zarówno ziemie, jak i niebo, o zazdrości która zwróciła przeciwko sobie braci i zachwianiu równowagi. Opowiem ci o słabościach i pragnieniach, o świecie którego teraz nikt już nie pamięta, o zdradzie, która podzieliła niebo, o mocy która była zbyt poteżna, żeby istnieć i miłości która powinna przetrwać, a jednak zawiodła. Słuchaj mnie uważnie, dziewczyno, bowiem ta historia dotyczy również ciebie....

Kiedyś, dawno temu, anioły żyły wspólnie z ludźmi na ziemi. Walczyli w ramie, w ramie z demonami, pomagali w sobie wzajemnie w potrzebie, ich krew mimo innego koloru była taka sama. Wtedy jeszcze nie było kraji ani narodów, na ich miejscu było dwanaście krain, którymi władało dwunastu władców pomagając zachować pokój; Analli kraina władana przez Amadeusa – Mesaria władana przez piękną Clemens – Occidente władany przez Gregoriusa – Indyer władany przez Marcusa – Ephung władana przez Seraphine -Antuqou władana przez Regine – Caliue władany przez Nicolaus – Vita władana przez Xandre – Talanquera władana przez Hedvigis – Natphyin władany przez Merlina – Septima władana przez Acacallis i Haides władany przez Igniatusa.
Władcy w sami sobie wyglądali jak anioły, jednak byli czymś o wiele większym, mówią, że za jednym dotykiem, a nawet spojrzeniem potrafili zabić, zamienić wodę w wino, a dzień w noc, potrafili sprawić, że nigdy nie stracisz nadziei albo brutalnie ją odebrać, mówiono nawet, że byli w stanie podarować nieśmiertelność i wiele więcej. Każdy z ich dwunastki był wyjątkowy, każdy miał inny charakterystyczny dar: Igniatus miał za poddanego ogień, jak nikt inny potrafił go nie tylko kontrolować co przybierać jego postać – Acacalis była siostrą bliźniaczką Clemens, potrafiła zrozumieć i rozmawiać z każdą żyjącą istotą za pomocą własnego umysłu – Merlin był mistrzem czystej magii, mówią, że mógł dowolnie przybrać postać każdego znanego mu człowieka bądź anioła – Hedwigis była nocą, cieniem, gdzie tylko się udała otaczała ją aura ciemności, potrafiła rozpłynąć się w powietrzu i pojawić się w miejscu oddalonym o tysiące kilometrów od miejsca jej zniknięcia – Xandra była tajemniczą, do dziś nikt nie potrafi stwierdzić limitu jej mocy, mówią, że była czystym życiem, że za jednym dotykiem potrafiła wyleczyć najgorszą ranę- Nicolaus potrafił wiele, ale głównie był znany z tego, że potrafił latać nawet bez skrzydeł, i potrafił dać umiejętność latania swoim podwładnym – Regine, była znana, że swojej miłości do natury, potrafiła wysłać wiadomość za pomocą roślin i była w stanie wejść w stan czystej światłości tym samym przybierać, postać nimfy – Seraphine, potrafiła swoim śpiewem rozkochać każdego, miała wyjątkową zdolność wyczuwania dźwięku i fal dźwiękowych, również potrafiła nimi manipulować – Marcus, był często nazywany przeciwieństwem Xandry, tam gdzie ona była życiem, on był śmiercią, był mistrzem iluzji, potrafił oszukać nawet innych władców - Gregorius był władcą wszelkiej wody, potrafił spędzić lata pod wodą, jak i sprawić, żeby inny mogli to również, nie potrzebował powietrza i nigdy nie stawał się mokry -Clemens, często była uznawana za brutalną, potrafiła wpływać na wolną wolę wszystkich żyjących istot – Amadeus był zawsze tym który wszystkich godził, miał niezwykłą moc wpływania na emocję.
Każdy z dwunastki był uważany za boga, pojedynczo byli śmiertelni, razem niepokonani. Różniło ich wszystko, oprócz ich wspólnego celu; pokoju. Władali i walczyli, że wszelkim złem przez tysiące, a nawet miliony lat, nigdy się nie poddali, dzięki nim anioły i ludzie pozostawali zjednoczeni, żyjąc szczęśliwie między sobą, każdy uwazał, że wszyscy są sobie równi, panował pomiędzy nimi względny pokój, razem zabijali i razem ratowali..- do czasu... Nikt tak naprawdę nie wie co się stało, jest wiele teorii i legend na ten temat, jedna bardziej nieprawdopodobna od drugiej, aczkolwiek wszystkie zaczynają i kończą się tak samo; dwunastu bogów zniknęło a anioły i ludzie zwrócili się przeciwko sobie, dzień zamienił się w wieczną noc, anioły zaczęły uważać ludzi za gorszy od nich gatunek, uważali ich za zwierzęta. Ludzie zaczęli spostrzegać ich jako coś nienaturalnego, coś, co nie powinno istnieć. Wybuchła wojna, dawniej przyjaciele walcząci w ramie, w ramie dla lepszego jutra, teraz wrogowie mający tylko jeden cel; zabić. Kiedy ci zwrócili się przeciwko sobie, demony rosły w siłę, czekając w cieniach na odpowiedni moment. Wojna ciągnęła się przez następne pare lat, od początku wiadomo było, że anioły miały dużą przewagę, były silniejsze, szybsze, zwinniejsze i potrafiły latać. Bez potężniej dwunastki, która utrzymywała pokój, ludzkość była stracona. Ocalałe legiony ludzi, ukryli się pod ziemią, wychodząc tylko wtedy kiedy było trzeba lub żeby walczyć, nie raz było, że wychodziło dziesięciu a wracało czterech, nadzieja zaczęła powoli umierać... Wtedy anioły zaczęły znikać, jeden po drugim, niegdyś tętniące życiem ulice krain, zaczęły pustoszeć, jeden by pomyślał, że wreszcie ludzie mają szanse żyć bez strachu, a nawet może wreszcie przyszła szansa na zakończenie wojny bądź zaczęcie wszystkiego od nowa, ktokolwiek tak myślał był głupcem. Bowiem, zło jest cierpliwe, czekające w cieniach nocy, spragnione władzy... i nie cofnę się przed niczym. Aniołowie na początku nie zbyt się przejmowały tajemniczym zniknięciem swoich towarzyszy, jednak kiedy po kilku tygodniach zniknięcia nie poprzestały a wręcz nasiliły się powoli jak trucizna; panika zaczęła wnikać w ich krew. Kiedy zniknęło trzech dowódców armii aniołów i dwoje generałów u ludzi, obie rasy pogrążyły się w panice, kiedy wreszcie zrozumieli, że dawno zapomniane zło powróciło; demony wróciły na ziemie i są spragnione krwi. Niegdyś przyjaciele, a teraźniejsi wrogowie zostali zmuszeni do ponownego zjednoczenia sił. Walczyli razem w ramie, w ramie w ostatniej wspólnej wojnie, każda strona poniosła duże straty i wiele krwi zostało przelane, zanim udało im się wygrać. Ahaides i Nikkolas wspólnie pokonali potężnego archdemona, lidera demonów. Kilka tygodni później, dwunastka aniołów i dwunastka ludzi, spotkała się ponownie w podjęciu decyzji o dalsze losy ich ras. Wspólnie doszli oni do wniosku, że anioły i ludzie nie powinni żyć razem, postanowili, że ziemie dostanie ludzkość a niebo anioły. Dwunastka aniołów zakazała również związku między aniołami i ludzkimi kobietami bądź odwrotnie, a każdy, kto złamie ten przepis skażany wraz z kochankiem na śmierć zostanie, chcieli także zniszczyć wszystkie dokumenty lub dowody istnienia aniołów i demonów. Dwunastka ludzi jednogłośnie się zgodziła, że tak będzie lepiej dla obu ras, wiedząć, że ludzie i anioły nie powinny nigdy więcej intrygować w swoje życie. Kiedy dwie rasy się rozstały, każda odchodząc w inną stronę, były pełne nadziei na lepsze jutro i przetrwanie. W niebie tydzień po umowe między niebem a ziemią, archanioł Aheadis zwołał do siebie jedenastkę aniołów, które były świadkiem umowy i kazał każdemu z osobną złożyć przysięgę, że wraz ze swoim oddziałem będą polować na demony i chronić od nich ludzi, nigdy się nie poddadzą i walczyć będą o czysty świat dla obu ras. Anioły stały się strażnikami ludzkości, którzy po latach stali się legendami. I tak było przez tysiąc lat, aniołowie polowali na demony, chroniąc przy tym rasę ludzkości, kiedy ona zapomniała o niebezpieczeństwie. Wojna pomiędzy dwiema rasami została dawno zapomniana, przez zarówno niebo jak i ziemie, tylko nieliczni aniołowie pamiętali mroczne czasy wojny.
Legiony strażników nazywano czterema mieczami, każdy w innej stronie krain w niebie; północy, wschodu, południa i zachodu. U ludzi, tylko przywódcy tacy jak prezydenci, królowie itp. wiedzieli o istnieniu legendarnych skrzydlatych istot i demonów, wiedza ta zostawała przekazywana z pokolenia na pokolenie, nie licząc przywódców byli jeszcze łowcy... ludzie, którzy jakoś dowiedzieli się o istnieniu obu ras i postawili sobie za cel ich wytępienie, ale o tym kiedy indziej – uśmiechnął się lekko Francis, po czym kontynuował – Lucyfer, zwany również promienną gwiazdą, zbuntował się, uważał ludzi za bezużtyczne i słabe istoty, za gorszy gatunek. Uważał, że, nie zasłużyli oni na ziemie, że aniołom należy się nie tylko niebo, ale też niebieska planeta. Zaczął przekonywać inne anioły do swoich idei, skrzydlate istoty za jego namową zaczęły odwracać się od dwunastki, jeden po drugim przechodząc na stronę Lucyfera. W ciągu roku zdołał uzbierać do swojej armii prawie połowę aniołów, za to w przed ostatnim miesiącu zimy był gotowy do wojny, w której anioły po raz pierwszy stanęły po różnych stronach, bracia zwrócili się przeciwko braciom, siostry przeciwko siostrom... Wojna była wyrównana, mimo tego, że dwunastka w każdej chwili mogła zwołać anioły z całego świata do ostatecznego pokonania Lucyfera, jednak Vincent brat prommienej gwiazdy, który był również dowódcą dwunastki a za tym wszystkich aniołów, nie chciał pogodzić się, że zdradą Lucyfera, był przekonany, że jego młodszy brat się opamięta i zakończy tę idiotyczną wojnę. Nie wiedział, że za jego zaufanie, tysiące śmiertelników i nieśmiertelnych zapłaci życiem. Lucyfer widząc, że zaczyna przegrywać posunął się do niewybaczalnego aktu, zamordował swojego brata, kiedy ten szedł na ostatecznie spotkanie rady w celu podjęcia decyzji co zrobić z promienną gwiazdą, tym aktem ostatecznie przekonał resztę dwunastki, że przyszedł czas zakończyć tę wojnę i wyeliminować Lucyfera. Wezwali aniołów z całego świata do wstawienia się i walczenia, wreszcie po niemalże dziesięciu latach wojny, Lucyfer został pokonany. Po zakończeniu wielkiej wojny pozostawało pytanie, co zrobić z promienną gwiazdą? Wielu było za zabiciem go bądź skażania go na najgorszy los, jaki anioł może sobie wyobrazić. Ostatecznie archanioł Uriel, który po pokonaniu Lucyfera został liderem dwunastki i aniołów, obciął mu skrzydła i Lucyfer wraz z wszystkimi aniołami, które wciąż stały po jego stronie został wygnany z nieba. Upadłe anioły wraz, że swoim władcą, udały się do jednej z dawno zapomnianych krain; Haides, której dawnej władca Ignati jeden z legendarnych bogów zniknął wraz z innymi starożytnimi, stała dla nich otworem. Tak właśnie Lucyfer stworzył nowy legion aniołów, które nazywamy upadłymi, wreszcie dostał, do czego od zawsze pożądał; był władcą aniołów. Jednak po jednej skończonej wojnie, przyszła następna, demony uderzały z dwojoną siłą w aniołów i upadłych, tysiące śmiertelników poległo za sprawą ich ciemnych mocy, równowaga po raz kolejny się przechylała, jednak dobro po raz kolejny wygrało – dokończył cicho mężczyzna. - Zanim jednak obie te wojny wybuchły... - zaczął ponowie po chwili ciszy – Prometheus, potężny wizjoner, napisał przepowiednie o powrocie najpotężniejszego zła, upadłego, którego starożytni uwięzili w najgorszym i najstraszliwszym wymiarze, że wszystkich; piekle. Było to więzienie niemal nie do ucieknięcia, jednak Prometheus, którego przepowiednie znane są, że swoich prawidłowości, był pewny powrotu upadłego. Oprócz jego powrotu, Prometheus przepowiedział także że narodzi się nadzieja, istota, w której płynie krew starożytnych, ich potomkini, zrodzona z aniołów, którzy stali po różnych stronach i mimo to ich miłość była w stanie dać początek tak ważnym życiu, którzy umarli by te życie chronić – przerwał, odwracając się przodem do złotowłosej dziewczyny – żeby chronić ciebie, Melanie.

No i jest, opowieść Francisa. Tak jak obiecałam, trzy dni od rozpoczęcia ostatniego miesiąca wakacji. Mam nadzieje, że się wam ona, choć trocha podobała :) Ostatni już raz życzę wam wspaniałych i przyjemnych wakacji pełnych przygód i nowych znajomości!
Pozdrawiam,
-S. 

środa, 8 lipca 2015

6. To, co wiesz o innych ludziach, jest zaledwie ułamkiem prawdy

    "Są trzy fazy ujawniania się prawdy. Najpierw prawda jest ośmieszana, potem spotyka się z gwałtownym oporem, a na koniec traktowana jest jako oczywistość."
    .

    Gdyby kiedyś ktoś mi powiedział to, co przed chwilą usłyszałam, wyśmiałabym go i prawdopodobnie zaproponowałabym wizytę u psychologa, ale nie dziś. Pomimo tego, że z początku nie chciałam w to wierzyć, zasłaniałam uszy jakby próbując nie słyszeć słów wydobywających się z ich ust, jego ust, pomimo tego, że kręciłam przecząco głową zarzucając im kłamstwo, na końcu, kiedy jedynym świadkiem moich łez był księżyc.... uwierzyłam.

    (...) Usiadłam wieczorem przy oknie, jak to miałam w zwyczaju robić już od dłuższego czasu, jeszcze za czasów Kate. Minął zaledwie dzień odkąd całe moje życie okazało się kłamstwem, taką samą bajką, którą wciska się dziecią, kiedy nie dają ci spokoju. Kłamstwa, kłamstłami, ale największym ciosem była i pozostaje jej śmierć. Kate, mojej ciotki, która opiekowała się mną całe życie, odkąd moi rodzice zginęli w wypadku lotniczym, albo przynajmniej tak sądziłam aż do wczoraj. Z chęcią był poznała tego, który powiedział, że prawda wyzwala, jestem pewna, że mam dosyć silne argumenty, żeby obalić ten wniosek, jednak nie zmienia to faku, iż zawsze sądziłam, że gdybym była jedną z bohaterek moich ulubionych książek fantasy, chciałabym znać prawdę, nie ważne jak bardzo byłaby okropna, jak bardzo by zmieniła moje życie, bo w końcu prawda jest przecież lepsza od kłamstwa, no nie? Bo życie w kłamstwie nie jest tak naprawdę życiem tylko jego marną namiastką, iluzją, która, kiedy zostaję zdjęta uderza w nas z dwojoną siłą. Dotąd, myślałam, że jestem silna, ale przecież każdy ma swoje granicę, jestem pewna, że gdyby Bella, że Zmierzchu bądź Nora z Szeptem dowiedziałyby się tego, co ja usłyszałam wczoraj, również by się załamały.
    Po dłuższym zastanawianiu, doszłam do wniosku, że prawdopodobnie każdy by się załamał, tak więc całkowicie normalne było to, że siedzę teraz na parapecie okna I nie zwracając uwagi na spływające mi po policzkach łzy, prowadzę jakże żałosną konwersencje, że sobą samą w głowie, bo wychodzi na to, że tylko sobie mogę ufać, nie ważne jak bardzo dramatycznie to brzmi. Znacie ten moment, kiedy musicie zrobić coś ważnego bądź macie naprawdę dużo na głowie a zamiast wziąć się w garść i zacząć działać robicie dokładnie coś odwrotnego? To właśnie robie ja, bo siedzenie na zimnym parapecie i bezmyślnie gapienie się w księżyc, zapewnię nijak, pomoże mi w podjęciu decyzji, co zrobić z moim dalszym losem. Chociaż i tak nic zrobić nie mogę, oczywiście oprócz czekania, co u mnie w ogóle się nie sprawdzi, bo nigdy nie byłam I zapewnię nigdy nie będę cierpliwią kobietą.
    Jedyne czego mi w tej chwili potrzeba to duże, ciepłe łóżko,

    żebym mogła się położyć się spać I udawać, że jestem wciąż to samą starą Melanie, której jedynym zmartwieniem był nadchodzący egzamin z matmy. Tymczasem mimo tego, że wyglądałam tak samo, nie licząc wielkich sinych worków pod oczami I tłustych włosów uczesanych w niedbałego kitka, w mojej sytuacji, mój, bądźmy szczerzy obrzydliwy wygląd był całkowicie zrozumiały. No bo jak ktoś może wyglądać dobrze I jednocześnie mieć świadomość, że ktoś chce cię zabić bez żadnego konkretnego powodu. Zwłaszcza jeśli twój potencjalny albo raczej twoi potencjalni mordercy są skrzydlatymi postaciami z książek fantasy, które wielokrotnie chciałbyś, żeby okazały się prawdą, a kiedy tak się staję masz ochotę je wszystkie spalić. Tak, może i lekko przeszadzałam, ale naprawdę miałam ochotę spalić wszystkie moje ukochane książki, czego oczywiście nie zrobię, bo.... po prostu nie dam rady. 
    -16 godzin wcześniej -

    Siedziałam w wielkim biurze w ogromnym, ale miękkim fotelu popijając teraz już letnie kakao, naprzeciwko mnie, po drugiej stronie czarnego stoliczka do kawy siedziala Natasza, która odkąd się tu zjawiły, przeglądała jakieś papiery i co kilka minut popijała swoją latte, z której pomimo upływającego czasu wciąż leciała para. W pokoju nie było nikogo innego oprócz nich samych. I nie licząc Mathildis, trzydziesto-paro letniej pokojówki, która jakąś godzinę temu przyniosła im napoję, po czym wyszła od razu po życzeniu im smacznego, nikt im nie przeszkadzał. - Nie, żeby było w czym – pomyślałam zirytowana.
    Od jakiś czterdziestu minut siedzę jak na szpilkach w każdej chwili spodziewając się... sama nie wiem czego. Ataku terrorystów? A może przystojnego dziennikarza z ukrytą kamerą, który powie, że to wszystko żart? Przez ułamek sekundy zobaczyłam Kate w kałuży krwi z szeroko otwartymi oczami, które były przerażająco puste.
    Nie, to w żadnym wypadku nie mógł być żart – stwierdziłam gorzko, próbując pozbyć się z głowy obrazu.
    Podniosłam wzrok na siedzącą naprzeciwko Natasze, która w tej samej chwili przewróciła następna kartkę jakiegoś dokumentu, mocno przy tym marszcząc brwi, wyglądała jakby w ogóle zapomniała o mojej obecności.
    Zirytowana spojrzałam na średniej wielkości zegar, który wybijał właśnie siódmą wieczorem. Minęły dwie godziny odkąd Natasza wyciągnęła mnie z pokoju gościnnego, o ironio w ogóle mi nie powiedziała, o co chodzi, domyśliłam się, że pewnie chodzi o sprawy związane z pogrzebem, policją i tym podobne, ale mimo że brzmiało to dosyć sensownie to było, aczkolwiek nieprawdopodobne, ponieważ minął zaledwie dzień od śmierci Kate, wątpliwe było to, że policja już teraz chciałaby mnie wypytywać. Sama Natasza wykluczyła taką opcję, kiedy mimowolnie powiedziała, że jest jest coś o czymś muszę jeszcze wiedzieć i że prawdopodobnie będzie to dla mnie szokiem, jakby sama śmierć Kate nim nie była – stwierdzialam.  Rozległo się pukanie do drzwi i poczułam lekki dreszcz ekscytacji na myśl, że wreszcie wrócił Francis.

    - Proszę. - powiedziała aksamitnym głosem Natasza. Potężne czarne drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem i już po chwili wyłoniły się za nich rude loki Mathildis, na której widok poczułam mocne rozczarowanie.

    Przyniosłam więcej ciastek, milady – oznajmiła podchodząc z talerzem pełnym słodkości do stolika, przy którym siedziałyśmy.

    Dziękuję ci, Mathildo – odpowiedziała Natasza, powracając z powrotem do papierów na stole.

    Mathildis dygnęła lekko i podeszła do miejsca gdzie siedziałam.
    Z wdzięcznością wzięłam kilka ciastek i wymamrotałam ciche dziękuję.
    Kobieta skinęła mi głową i odeszła w stronę drzwi, mówiąc, że mamy dzwonić, jeśli będziemy jeszcze czegoś potrzebowały. Popatrzyłam na czekoladowe ciastka wypełnione fioletowym kremem i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jaka byłam głodna. Jednak zanim zdarzyłam ugryźć ciastko, zamarłam z ręką w powietrzu, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju weszło dwóch mężczyzn, moje serce o mało nie wyskoczyło z piersi na widok Francisa.

    - Najwyższa pora – powiedziała Natasza, podnosząc wzrok znad papierów.


    - Jak zapewnię możesz sobie wyobrazić, miałem parę spraw do załatwienia – rzekł mężczyzna o blond włosach.

    Przyglądał się chwile kobiecie, po czym przeniósł wzrok na osobę siedząca naprzeciwko – Witaj Melanie.

    Dziewczyna nie odpowiedziała, patrzyła się na niego szeroko otwartymi oczami, upchniętymi od płaczu. Wcześniej miała tyle pytań, układała je sobie w głowie, ale jak tylko zobaczyła Francisa wszystkie wyparowały, teraz była przede wszystkim zagubiona, nie miała pojęcia co robić lub jak ma dalej żyć. Wiedziała jedno, nie ma zamiaru tam wracać, nawet po swoje rzeczy. Najwyżej pożyczy coś od Vannesy. Vanessa! Ona jej pomoże, jej rodzice przyjaźniły się z Kate, na pewno pozwolą się jej u nich zatrzymać, powiedzą co i jak, pomogą jej.

    - Melanie... - zaczął Francis – Nienawidzę siebie za to, co muszę ci powiedzieć, że po tak wielkiej tragedii będę zmuszony wymagać – przerwał szybko, jakby przypominając coś sobie.

    - Nic z tego nie rozumiem – oświadczyła, po chwili.

    I była to najszczersza prawda, nie chodziło jej o niezdarny monolog blondwłosego, ale o wszystko, nic z tego nie rozumiała. Kilka dni temu była nastolatką która spragniona przygód świętowała swoje siedemnaste urodziny z najlepszą przyjaciółką, a teraz jej ciotka nie żyje, jedyna bliska jej osoba, rodzina, nie żyję, a ona sama nie miała pojęcia co dalej.

    - Wiem – rzekł zmęczonym głosem mężczyzna.
    - Jest coś, co powinnaś, a wręcz musisz wiedzieć – kontynuował.

    - Zacznij może od początku, Francisie – odezwała się Natasza.

    - Co?, a od początku, tak – zamyślił się na chwile – A więc... -zaczął ponownie – Pozwólże ci opowiem historię Melanie, historie, która była początkiem...



    ***
    Tak, to już koniec, spokojnie tylko tego rozdziału. Niestety, jednak mam dla was złą wiadomość.
    Jak zapewnię zauważyliście, ten rozdział był wyjątkowy krótki, chyba najkrótszy z dotąd przeze mnie napisanych, przykro mi was powiadomić, że kilka następnych rozdziałów również takie będzie. Powodów jest kilka, ale głównym jest to, że są wakacje i te kilka tygodni będę miała zajęte.
    Przepraszam za to, że rozdział nie pojawił się w czerwcu, przyznaję, że to wina mojego lenistwa, cały czerwiec pracowałam i zazwyczaj byłam zbyt zmęczona, żeby chociaż jedno zdanie napisać, tak więc, jeszcze raz PRZEPRASZAM. Następny rozdział będzie w całości opowieścią Francisa, będzie w niej o początku wszystkiego, wojnie i rozlewie krwi aż wreszcie narodzin nadziei.
    Możecie się go spodziewać do 28.07!