sobota, 17 stycznia 2015

3. — Są tylko dwie opcje, które tłumaczyłyby te sytuacje zwariowałam, albo... zdecydowanie zwariowałam. —


Mel — odkrzyknęłam, podając mu rękę. Przez dłuższą chwile rudy nic nie mówił tylko badał mnie wzrokiem.


Już miałam się go zapytać, dlaczego się tak na mnie patrzy, kiedy zaprosił mnie do tańca, nie muszę chyba mówić ze chętnie się zgodziłam, miałam już dość siedzenia i nic nierobienia.

Po pięciu minutach można było nas zobaczyć wirujących na parkiecie, rudy był doskonałym partnerem do tańca, wszystkie jego ruchy były przepełnione pewnością siebie, był zwinny i taki jakby gibki czy jakoś tak. Po 10 piosenkach byłam już nieźle zmęczona i w duchu cieszyłam się ze nigdzie nie ma luster, pewnie wyglądałam dość mizerne przy tańczącym obok mnie chłopaku, który w ogóle nie wyglądał na zmęczonego.
 Było to bardziej niż trochę irytujące ze dalej przypominał młodego boga, nawet włosy mu się nie rozczochrały. 
Przetańczyłam jeszcze dwie piosenki, po czym powiadomiłam go ze się zmęczyłam i idę gdzieś usiąść, rudzielec zaproponował, że pójdzie po coś do picia i polecił mi poszukać jakiś wolnych miejsc. 
Po krótkiej chwili wypatrzyłam mały okrągły stolik, obok którego stały dwa wolne fotele, skierowałam się w ich kierunku, fotele i stolik stały w trochę bardziej zaciemnionym miejscu niż inne, jedyne źródło światła dochodziło ze stojącej, obok lampki z na pół przepaloną żarówką.
 Usiadłam wygodnie na jednym z foteli, i czekając na Trevora obserwowałam tańczących wokół mnie ludzi, jednak po chwili bezmyślnego wpatrywania się w tańczącą kilka kroków ode mnie pare zaczęłam rozmyślać.

Ciekawe gdzie się podziała Jess, nie widziałam jej odkąd mnie zostawiła na pastwę losu, kiedy weszłyśmy. 

Dalej miałam jej to za złe, ten wieczór miałyśmy spędzić razem a ona sobie gdzieś poszła, prychnęłam w duchu, moje siedemnaste urodziny spędzam z jakimś obcym facetem, wprost wspaniale.
 Fakt Trevor, bo rudzielec tak miał ponoć na imie (bo przecież mógł mnie okłamać) był niczego sobie.no dobra co ja gadam niczego sobie?!
  Do diabła! 
Przecież on przypomina młodego boga! 
Ale... jakoś nie mogę się pozbyć tego dziwnego uczucia, które mi przy nim towarzyszy, no dobra jestem wariatką, no bo kogo normalnego mógł on odpychać? Przecież jest miły, dobrze tańczy i do tego bardzo przystojny..Czego chcieć więcej?? Normalnie ideał każdej dziewczyny. ale nie, mi zawsze musi coś nie pasować. Nie wiem ile tak siedziałam rozmyślając, ale w pewnym momencie poczułam jak ktoś mnie obserwuje, spojrzałam na drugi fotel i napotkałam przesywające spojrzenie zielonych tęczówek, patrzących na mnie z ciekawością i czymś jeszcze.

- Długo tu jesteś? - spytałam się rudego chłopaka siedzącego naprzeciwko mnie.

- Jakieś 5 minut, jesteś taka. - zrobił krótka pauzę, po czym kontynuował — bezbronna, kiedy tak rozmyślasz.

Spiorunowałam go wzrokiem — Wcale nie jestem bezbronna! - powiedziałam zła.


Ku mojemu zaskoczeniu chłopak roześmiał się, jeszcze bardziej mnie tym denerwując.


Ohh, gdyby tylko wzrok mógł zabijać. Wtedy rudzielec byłby już martwy.


- Z czego się tak śmiejesz?! Uraziłeś moja dumę - rzekłam patrząc się na niego.


Chłopak na chwile spoważniał, po czym jeszcze bardziej się roześmiał, kiedy tak na niego patrzyłam złość na niego szybko mi przeszła i sama zaczęłam się śmiać.

Jednak po chwili przestałam, ponieważ uświadomiłam sobie ze nawet nie wiem, z czego się właściwie śmiejemy. Bo równie dobrze mógł mnie teraz wyśmiewać a ja głupia razem z nim.

Właśnie chciałam się go o to zapytać, nawet jeśli to dość idiotyczne, kiedy podszedł do niego jakiś wysoki chłopak.


Powiedział cos do niego i mimo ze siedziałam blisko niego nie usłyszałam co. Rudy najwidoczniej nie miał tego problemu, ponieważ szybko mu odpowiedział wskazując na mnie, przybysz okazał się przystojnym brunetem o piwnych oczach, które w tej chwili utkwił we mnie. W momencie, którym nasze spojrzenia się spotkały dostałam gęsiej skórki, nikt nigdy wcześniej się tak na mnie nie patrzył, nikt. Brunet patrzył na mnie z dziwnym triumfem i czymś jeszcze, jego piwne oczy uporczywie się we mnie wpatrywały, jeśli myśli ze się przestraszę to się grubo myli! Może i zrobił na mnie wrażenie i niekonieczne pozytywne, ale się go nie boje. Fakt wzbudza we mnie niepokój... ale to wszystko niepokój i już. Kurde, kogo ja probuje oszukać, on mnie wprost przeraza, co jest co najmniej dziwne, ponieważ jest bardzo przystojny i ma przyjazny wyraz twarzy, ale to spojrzenie pełne triumfu i tego ...czegoś.

Dopiero po chwili zorientowałam się z brunet cos do mnie mówi 
— Przepraszam, zamyśliłam się. - Mówiłeś cos? -

Brunet zaśmiał się i powiedział, że ma na imie Matheus, ale większość ludzi mówi do niego Mat. 

Również się przestawiłam i pogrążyliśmy się w rozmowie, może nie jest taki zły — pomyślałam -popijając drinka, którego przyniósł mi rudy. 
Drink smakiem nie przypominał żadnego, którego miałam wcześniej okazje pic, był taki gorzko-slodki, skłamałabym mówiąc, że jest zły, ponieważ jest on wprost wyśmienity. 
Nigdy czegoś takiego nie piłam.
W pewnym momencie dosyć dziwnie się poczułam, zaczęło mi się kręcić w głowie. 
- Chyba przyśła pora wracać do domu — pomyślałam. - muszę tylko znaleźć Jess. -

- Wszystko w porządku ? - spytał się mnie Rudy, który od kilku chwil cos do mnie mówił.


- Eee.. Tak, tylko muszę znaleźć moja przyjaciółkę — powiedziałam. - Myślę ze czas już wracać do domu — dodałam widząc jak otwiera buzie, żeby cos powiedzieć.


- Ale jest jeszcze wcześnie — zauważył, patrząc na zegarek na ręce bruneta — Jestem pewny z nic się nie stanie, jeśli zostaniesz trochę dłużej, godzinkę, dwie.


- Tyle ze ja trochę źle się czuje i w ogóle zmęczona jestem - rzekłam wstając z fotela, na którym siedziałam przez ostatnie półtora godziny.


Rudy chciał jeszcze cos powiedzieć, ale brunet go ubiegł:


- Ta twoja przyjaciółka to nie jest przypadkiem wysoką brunetkom ? - spytał .


Przytaknęłam nie pewna, do czego zmierza.


- Ubrana w czerwona kieckę, prawda? -


Kolejne przytakniecie.


- Przed chwila widziałem jak wychodzi na dwór, tylnym wyjściem. - spojrzał na mnie - Sama nie dasz rady przepchnąć się przez ten tłum, najlepiej, żeby Trevor z tobą poszedł — dokończył, patrząc na rudego.


Chciałam cos powiedzieć, ale znowu zakręciło mi się w głowie wiec po prostu wstałam, kierując się w stronę tylnego wyjścia.


Po chwili poczułam rękę rudego na swoim ramieniu, który zwinnie i szybko taranował nam drogę poprzez tłum. 

Minęło kilka minut za nim udało nam się dojść do wyjścia, chłopak otworzył drzwi machając ręką, żebym szla pierwsza. 
Świeże powietrze było dla mnie jak policzek, sprawiło ze trochę otrzeźwiałam i przestało kręcić mi się w głowie.

- Widzisz ją gdzieś ? - spytałam rudego nie odwracając się.


Rozejrzałam się po wąskiej tylnej ulicy, zero znaku życia, Jess pewnie wróciła do środka mnie poszukać.


Po chwili uświadomiłam sobie ze rudy mi nie odpowiedział, ba w ogóle się nie odzywał odkąd wyszliśmy z klubu. 

Odwróciłam sie, ale go za mną nie było, po chwili dobiegł mnie dziwny odgłos przypominający ciche warczenie..psa?
 Warczenie ustało na moment, ale po chwili wróciło o wiele głośniejsze i bliżej mnie.
 Odwracałam się na wszystkie strony próbując zlokalizować jego zródło, ale w tych ciemnościach nie widziałam niczego co było oddalone ode mnie o kilka kroków.

- Mnie szukasz? - uslyszałam szept za mną. 


Odwróciłam się z ulgą, przekonana ze to Jess mnie znalazła.

Jednak mina mi zrzedla, kiedy zobaczyłam stojącego za mną rudego chłopaka, jego dotychczas zielone oczy były teraz rażąco czerwone i wpatrywały się we mnie! Mimowolnie zadrżałam pod jego pełnym głodu spojrzeniem i powoli zaczęłam się cofać w stronę drzwi.
Niestety chłopak to zauważył i mgnieniu oka boleśnie złapał mnie za rękę i obrócił do siebie.
 Spojrzałam na jego przystojna twarz teraz wykrzywiona w triumfalnym usmiechu, od którego dostałam gesiej skórki.
- Czyżbyś się mnie bała? - szepnął mi do ucha, sprawiając ze zadrżałam.

Nic nie odpowiedziałam,tylko zaczęłam się wyrywac, ale to nic nie dawało jakby był ze stali.. Okej nie panikuj, pewnie to jakiś żart! Tak to na pewno żart, a jego oczy? Po prostu założył czerwone soczewki, 

nie ma się czego bać przecież  nic do tej mi pory nie zrobił - uspokajałam się w myślach -

Rudy jakby odgadując moje myśli jeszcze bardziej przybliżył mnie do siebie i zaczął całować mnie po szyi wywołując u mnie dreszcze, dreszcze obrzydzenia.

Wciąż trzymał mnie za lewą reke, ale prawą miałam wolną wiec wykorzystując jego nie uwagę, 
zamachnęłam się i z całej siły go spoliczkowałam. Zareagował inaczej niż bym chciała, zaczął na mnie warczeć a jego czerwone oczy rozbłysły dziwnym światłem. 
W tym momencie zrozumiałam ze to nie jest żaden żart, a on czym kolwiek jest (bo człowiekiem nie był) chciał mnie zabić, to właśnie głód widzialam, kiedy na mnie patrzył, to nie była fascynacja tak jak wcześniej sądziłam to był czysty nieposkromiony głód.

Rudy wciąż warcząc uderzył mnie sprawiając ze z hukiem walnełam w ścianę, po moim ciele przepłynęła fala bólu. Moja prawa ręka powędrowała do mojej głowy, od razu pod palcami poczułam cos ciepłego i lepkiego dopiero po chwili zorientowałam się ze to krew, moja krew.


To cos zaczęło się do mnie zbliżać, powoli,  napawając się moim cierpieniem, w jego czerwonych ślepiach nie widziałam współczucia czy wyrzutów sumienia, o nie... jedyne co w nich widziałam to triumf. 

Podszedł do mnie z okropnym usmiechem, który uświadomił mi ze to jest moja ostatnia chwila, 
nie zobaczę już wschodu słońca, 
nie zostanę okrzaniona przez ciotkę ze wymykanie się z domu w nocy, 
ten moment jest ostatnim momentem zycia Melanie Montagory, która zginie w swoje siedemnaste urodziny, oryginalna śmierć nie powiem. Bestia zamachnęła się dłonią z jak teraz zauważyłam szponami, zamknęłam oczy czekając na ból, ale on nie nadszedł 
zamiast niego poczułam silny podmuch wiatru i usłyszałam donośny huk.
 Otworzyłam oczy i nie mogłam uwierzyć w to, co widze, bestia próbowała się podnieść z ziemi, ale uniemożliwiał jej to chłopak stojący nad nią z mieczem, 
ale nie to było w tym najdziwniejsze.. 
Bowiem z jego pleców wyrastały skrzydła! Tak skrzydła, musiałam się nieźle walnąć w głowę... 
Ostatnim co zobaczyłam za nim ogarnęła mnie kompletna ciemność była para pięknych niebieskich oczów wypełnionych niepokojem.