sobota, 7 lutego 2015

4. — Pamięć nie jest od pamiętania, lecz od wspominania, a to nie to samo. —




Two­ja bez­myślność Ciebie w so­bie za­gubiła, choć myślisz inaczej, sa­ma się na To­bie zemściła. 


Ucie­czką nicze­go się nie osiągnie, bo w końcu, spra­wied­li­wie na dno pociągnie. 

***
Obudziłam się. Gdzieś blisko mnie słyszę przyciszone glosy, probuje otworzyć oczy i zaraz je zamykam bowiem za każdym razem oblewa mnie bolesna jasność.
Już kilka razy się budziłam, ale prawie od razu ponownie mdlałam, zawsze musiałam walczyć o te kilka chwil jasności umysłu.
Kolejna próba otworzenia oczu i kolejny raz     równie szybkie ich zamkniecie, i znowu dochodzą do mnie glosy wydają się głośniejsze niż wcześniej.

- Kiedy ona się obudzi ? Dobiegł mnie glos z nutkom ciepła.

- To może trochę potrwać, straciła dużo krwi... - ktoś odpowiada. Zaraz straciła dużo krwi? O kim oni mówią?

Reszta moich myśli została przyćmiona okropnym bólem głowy, czułam ze powoli znowu tracę przytomność, walczę o jasność umysłu i znowu przegrywam.

Zanim odpłynęłam zdołałam jeszcze usłyszeć jak ktoś mówi: „- Budzi się.”


***


Biegłam. Nie wiedziałam dlaczego, gdzie i po co, nawet nie byłam pewna gdzie jestem, jedyne co wiedziałam to, to ze muszę uciekać. Gdzieś niedaleko za mną rozległy się kroki, byli już blisko, niedługo mnie dogonią. Przyspieszyłam. Nie miałam pojęcia kto mnie goni, ale wiedziałam ze nie mogę dać się złapać, to zawładniające uczucie ze muszę uciekać było tak silne ze nawet gdybym chciała nie mogłabym się zatrzymać. Nie wiem ile czasu minęło, nie pamiętam niczego oprócz biegu. Kim jestem? Kim byłam? Przed kim uciekam i dlaczego?

Te pytania nurtowały mnie od dłuższego czasu.
Byłam otoczona odgłosami nocy, wokół mnie nie było niczego oprócz drzew, było ciemno i padał deszcz, ale mnie to nie obchodziło, wiedziałam ze muszę gdzieś dotrzeć, że mam cos zrobić, i wreszcie to usłyszałam,szum rzeki, tam właśnie się kierowałam. Szum stawał się coraz głośniejszy, już widziałam zarys rzeki, byłam tak blisko, kiedy niespowiedziane przewróciłam się o cos. Probowałam się podnieść, ale uniemożliwiał mi to ból w kostce, skręcona - pomyślałam. 
W tym samym momencie to poczułam, strach.. paraliżujący strach zawładnął całym moim ciałem uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.

- Nie uciekniesz już — rozległ się glos tuż za mną. Znałam go, nie wiedziałam skąd, ale jeśli czegoś byłam pewna to właśnie tego ze go znam.

Powoli odwróciłam się i poczułam ostry ból tym razem pochodzący z mojej klatki piersiowej, spojrzałam w dól co okazało się błędem, wolałabym tego nie widzieć, nie widzieć sztyletu wbitego w moje serce.


***

Raptownie otworzyłam oczy i zostałam oślepiona przez jasność, powoli je zamknęłam, po czym znowu otworzyłam. Starając się ignorować palenie w oczach rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam, był to dość spory pokój pomalowany na jasne barwy, przypominał nowoczesny pokój w szpitalu.

Zaraz szpital? Co ja tu robie?
Próbuje sobie przypomnieć co się wczoraj stało i nic. Tylko rozmazane przebłyski.

- Obudziłaś się — podskoczyłam na łóżku na dźwięk głosu. Przy drzwiach stała wysoka blondynka w fartuchu lekarskim, kiedy zauważyła ze się jej przyglądam uśmiechnęła się do mnie ciepło.


- Jestem Anabell — powiedziała podchodząc do łóżka, na którym leżałam. Nie odpowiedziałam tylko dalej się na nią patrzyłam, była niesamowicie piękna. Wiedziałam, że powinnam cos powiedzieć, ale nie mogłam. Cisza się przedłużała a ja dalej na nią patrzyłam, blondynka z kolei wydawała się zadowolona z efektu jaki na mnie wywarła.


- Gdzie jestem? - wykrztusiłam w końcu.

- W szpitalu, oczywiście. - powiedziała, podchodząc do szafki po drugiej stronie pokoju.

- A w jakim dokładnie? -


Blondynka zignorowała moje pytanie i zaczęła szukać czegoś w szafce. - No gdzie jesteś? - mamrotała do siebie. - Mam cię! - krzyknęła tak nagle ze znowu podskoczyłam.

Kobieta trzymała w ręce mały słoik wypełniony jakimś niebieskim płynem, który wlała do szklanki, po czym mi ja podała i odeszła z powrotem do szafki.
Spojrzałam na szklankę, którą trzymałam, niebieskawa barwa napoju wyglądała co najmniej zachęcająco.

- No pij — pogoniła mnie blondynka, widząc ze się waham.

Pomału wlałam troszkę napoju do ust, smakowało dość dziwne, ale dobrze, wzięłam jeszcze jeden krótki łyk, po czym wypiłam całość na jednym wdechu.

Spojrzałam na blondynkę która mi się przyglądała ze zmarszczonym czołem.


- Co ja tu robie? -Gdzie jestem? - Jak się tu znalazłam? - I dlaczego nic nie pamiętam?? - zasypałam ja pytaniami, które mnie dręczyły odkąd się obudziłam.


- Mówiłam ci już ze jesteś szpitalu - powiedziała.


- W jakim szpitalu - spytałam kładąc nacisk na słowo „jakim".


W oczach blondi pojawiły się groźne błyski, zanim mi odpowiedziała wzięła głęboki oddech.


- Wy ludzie jesteście strasznie irytująci - westchnela — Skutkiem tego ze nie możesz sobie nic przypomnieć jest prawdopodobne to ze dość mocno walnęłaś w mur....


Przerwała raptownie, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły. Do środka weszły 2 postacie, kobieta i mężczyzna oboje niesamowicie piękni. Ignorując blondynkę podeszły do mnie, kobieta uśmiechała się do mnie szeroko z kolei twarz mężczyzny miała surowy wyraz.


- Widze ze wreszcie się obudziłaś — powiedziała kobieta.


Miała długie czarne włosy i oczy o metalowej barwie, była ubrana stylowo i elegancko. Miałam tyle pytań i patrząc na ta kobietę miałam przeczucie ze ona zna na nie wszystkie odpowiedzi.


- Jak długo tu jestem? - spytałam.

- Trzy dni — odpowiedziała z uśmiechem.

TRZY DNI?! Kate pewnie umiera z niepokoju, a Jess... No właśnie co z Jess? Ostatnio ja widziałam, kiedy mnie olała dla jakiegoś blondyna. Ostatnio.... czyli w moje urodziny, które były co najmniej do kitu, to akurat pamiętałam. Kate z samego rana musiała wyjechać na dwu dniowa podróż biznesowa, Jess mnie zostawiła sama na dyskotece, a na koniec wylądowałam w jakimś miejscu z zanikiem pamięci. Po prostu świetnie.


- Gdzie jeste..

- Później się wszystkiego dowiesz — przerwał mi mężczyzna.
- Teraz nie mamy na to czasu — dodał. - Anabell, daj jej cos do ubrania — 
zwrócił się do blondynki, po czym udał się w stronę drzwi.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie i tez udała się w stronę drzwi.

- Będziemy czekać na zewnątrz — rzekła — Pospiesz się - dodała zamykając drzwi.


Prawie od razu podeszła do mnie blondynka z ciuchami w reku. Bez żadnego słowa podała mi je i odeszła.

Po chwili wróciła z szczotkom do włosów.
Na moje pytające spojrzenie powiedziała : 
- Wyglądasz co najmniej okropnie.

I okropnie się czułam. Ból głowy co prawda był mniejszy niż wczesniej, ale niepokój wzrastał z każda chwila. Nie wiedziałam gdzie jestem, co tu robie ani jak tu się znalazłam. Nie wiedziałam nic.

Spojrzałam na ciuchy, które trzymałam, czarne skórzane legginsy i czarny gruby podkoszulek.
Ubrałam się i rozczesałam włosy, nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadłam na łóżku i czekałam. Po prostu czekałam. Po jakiś dwóch minutach rozległo sie pukanie, po czym drzwi się otworzyły i do środka weszła ta sama kobieta co wcześniej.

- Widze ze jesteś gotowa, choć - powiedziała i wyszła.


Przez chwile się wahalam, po czym postanowiłam iść za nią. Bo co innego miałam zrobić? Wyskoczyć przez okno? Którego  tu nawet nie było?.

Na korytarzu nikogo nie było, oprócz mnie i tajemniczej kobiety.
Która szybkim krokiem prowadziła mnie w nieznanym dla mnie kierunku. Nie rozmawiałyśmy choć o tak dużo chciałam się zapytać, tyle pytań, a jednak żadnego nie zadałam.

- Jestem Natasza - powiedziała po jakimś czasie. 


Nie wiedziałam co zrobić, w filmach zazwyczaj ci, którzy zdradzali swoja tożsamość ginęli, ale przecież filmy różnią się od rzeczywistości... Spojrzałam na kobietę obok mnie, była pięknością około czterdzieści, szla dumnie z podniesiona głową, sprawiała wrażenie osoby, która myśli, że jest lepsza niż inni, ale zaraz po wyglądzie się nie ocenia, prawda? A kobieta wydawała się mila i nie dała mi żadnego powodu do nieufności.


- Możesz mi zaufać Melanie — powiedziała.


Zna moje imie. O boże... zna moje imie.. Okej, spokojnie Mel, nie panikuj. To pewnie przypadek.. Zaraz.. Moja komórka! Tak musieli przejrzeć moja komórkę.


- Skąd znasz moje imie? - spytałam spokojnie, choć w środku wciąż się gotowałam.


Kobieta nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się pod nosem.

Dalszą drogę przeszłyśmy w ciszy.

Po dłuższym czasie zatrzymałyśmy się pod wielkim drzwiami, za których dobiegały donośne glosy.


- Nie — zabrzmiał męski glos.


- To nie jest twoja decyzja do podjęcia Nat! - odkrzyknął inny, również męski.


- Jak dzieci — westchnęła kobieta — Czasami mam wrażenie ze prowadze przedszkole — rzekła -

sięgając do klamki.
Spojrzała na mnie katem oka, po czym pchnęła drzwi, które otworzyły się z piskiem.
Weszła do środka pokazując mi ręką, żebym zrobiła to samo.
Nagle w pokoju zapanowała cisza, weszłam nie pewnie do środka, wszystkie oczy zebranych były skierowane na... mnie. A potem rozpętała się burza, wszyscy próbowali się wzajemnie przekrzyczeć, sześć mężczyzn i trzy kobiety wszyscy piękni i dumni, z wysoko uniesionymi głowami, wszyscy równie uparci, święcie przekonani ze ich zdanie liczy się bardziej od zdania tego drugiego.

- Co ONA tu robi?! - rozległ się glos za moimi plecami.


Po raz kolejny zapadła grobowa cisza, tym razem wszyscy patrzyli się na punkt za mną. Powoli odwróciłam się mając złe przeczucie i....

---------------------------------------------------------------------------------


No i jest! Nowy rozdział. Co prawda trochę krótki, ale lepsze to od niczego :) Następny pojawi się za miesiąc. Miłego weekendu!




13 komentarzy:

  1. Dobrze piszesz i fajnie prowadzisz bloga - zapraszam również do swojego mam nadzieje, że coś zostawisz po sobie <3 z góry dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadłam na chwilę... Z pewnością zostanę na dłużej! Czekam na chwilę wolnego czasu, by przeczytać całe opowiadanie od początku. Kawał dobrej roboty, oby tak dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz i ciesze się że zostaniesz że mną bądz u mnie na dłużej.

      Usuń
  3. Bardzo fajnie piszesz ;)

    Może wspólna obserwacja? Daj znać u mnie:
    rilseee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Długo się zbierałam by napisać ten komentarz. Moze to fakt braku czasu lub tego ze musialam przeczytac ponownie ten rozdzial. Zaskoczyl mnie, pozytywnie, jednak wprowadzil tez nutke zwatpienia. Szczeze nie ogarnelam do konca snu Mel, prawdopodobnie to wina mojego specyficznego podejscia do sytuacji gdzie sa opisywane sny bohaterow, nigdy nie przemawia to do mnie. Przeniesienie akcji z ulicy w poprzednim rozdziale do "szpitala" uwazam za jak najbardziej trafne i intrygujace. Niezbyt przyjazne nowopoznane osoby rowniez przypadly mi do gustu. Mimo wszystko jestesmy w wielkiej niewoadomej. To dobrze, ze nie ujawnilas wszystkiego , ba praktycznie malo co :) Wymyslilam przez to wiele ewentalnych dalszysz sytuacji. Chodz i tak wiem ze Twoj pomysl i tak wszystkich zaskoczy. Mimo wszyatko wyobrazam sobie taka niska i drobna Mel posrod tych wszyatkich nieznajomych ktora glupio sie usmiecha i probuje ogarnac.
    Btw. Jako ze zawsze czytam na urzadzeniach mobilnych, czcionka jaka zostala przez Ciebie uzyta sprawila ze rozdzial wydaje mi sie atrasznie krotki.
    Czekam z nieciwrpliwoscia na nastepny. Weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Loki!
      Nie wiem czy wiesz ale uwielbiam twoje komentarze, humor zawsze mi się poprawia jak je czytam! Tak więc dziekuję ci za to że jesteś.
      Wracając do rozdziału to miałam własnie taki zamiar niczego na początku nie wyjaśniac, twoje wyobrażenie Mel jest jak najbardziej trafne!
      Sczerze mowiąc aż wstyd mi sie przyznać ale rozdział w sam sobie był krótki, kiedy go piszałam nie miałam zbyt dużo weny ani pomysłów jak przenieśc to co jest w mojej głowie na papier albo raczej ekran.
      W następnym rozdziale będzie dużo wyjaśnien, będziecie mieli równiez okażje zagłębic się w przeszłość bochaterów.

      Usuń
  5. Dobrze się za to zabierasz, tekst bardzo mnie wciągnął, pisz dalej koniecznie :)

    http://www.by-mickey.blogspot.com/2015/02/helplessness.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta notka jest najlepsza! Szkoda, że na dalszy ciąg trzeba czekać do końca marca. Jestem ciekawa kim są ci "ludzie", a raczej istoty, które zajęły się Mel. Ja na miejscu Melanie chyba bym stanęła na środku korytarza niczym osioł i stała tak długo dopóki by mi wszystkiego nie wyjaśnili.
    Nie mogę Ci darować, że w takim momencie przerwałaś. Zastanawiam się, co się stało z Jess, czemu istoty w pokoju tak się wzburzyły kiedy zobaczyły Mel?

    Pozdrawiam
    Em (ruda-i-huncwoci.blog.pl)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Em!
      Samej mi przykro że raczej nie zdołam dodać rozdziału wcześniej,choć obiecuje że się postaram dodać go w następnym tygodniu ale nie jestem pewna czy się wyrobie.
      Wątek Jess porusze dopero w 5 bądz 6 rozdziale, a co do tych "istot" to były wzburzone tym że nie czysta krew (czyli człowiek) ma uczęśtniczyc w ich zebraniu o którym będzie pózniej.

      Usuń
  7. Nieźle ci idzie to pisanie. Już czekam na kolejny post :)
    Bardzo ładny i przejrzysty wygląd bloga :)
    Obserwuje i zapraszam do mnie
    http://przemekadamczyk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, każdy komentarz mnie motywuje.
      Wiele się naszukałam zanim znalazłam szablon który będzie spełniał wszystkie moje wymagania, ten od razu skradł moje serce☻.

      Usuń
  8. Świetny tekst! Wydaje mi się, że Melanie jest kimś bliskim dla nich, ale zrobiła coś tym 'mężczyznom' :D


    talliablog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń